Od rana byłam mega podekscytowana. Mama powiedziała, że muszę być o
15:30 pod Areną. Nie wiem po co, bo koncert zaczyna się o 18. Ubrałam
się i umalowałam. Idziemy na Plater obejrzeć wesołe miasteczko, które
czynne jest tylko w okresie letnim. Mamy zamiar zajrzeć jeszcze do
muzeum figur woskowych. Wybraliśmy się tam na piechotę, bo mieliśmy
blisko. Jest 25 stopni na dworze i praży słońce. Mike chciał iść na
diabelski młyn, ale stwierdziłam, że nie jest mi po drodze wymiotowanie.
Mama się ze mnie śmiała jak stawiałam się bratu, ale w końcu poprosiła
go by mnie zostawił w spokoju. Poszłyśmy kupić watę cukrową i popcorn.
Potem zasiadłyśmy sobie na ławce. Tata poszedł kupić bilety do muzeum.
Widziałam Mike'a na diabelskim młynie. Był zarazem przerażony jak i
szczęśliwy. Śmiałam się z jego miny.
- Cieszysz się, że idziesz na koncert? - zapytała mnie mama.
Spojrzałam na nią.
- Bardzo! Nawet nie wiesz jak mi było przykro, że mnie nie puszczacie.
Mama się zaśmiała.
- Chcieliśmy Ci zrobić niespodziankę.
W tym momencie podszedł do nas Mike. Opowiadał nam jak było na Diabelskim Młynie. Był strasznie podekscytowany.
Tata przyszedł do nas z biletami i poszliśmy do muzeum.
Widziałam
tyle sławnych osób! Chociaż to były tylko figury woskowe. Mam zdjęcie z
Lady Gagą, Michaelem Jacksonem czy Królową Elżbietą II. Potem poszliśmy
na obiad do McDonald's, bo mieliśmy tylko pół godziny na dotarcie na
arenę. Wsiedliśmy w taksówkę i podjechaliśmy na stadion. Gdy wysiadłam
zaczęłam skakać z radości. Rodzice odprowadzili mnie kawałek.
- Bawcie się dobrze. - powiedziała mama.
- Jak to bawcie? - spytałam.
- Idę z tobą na koncert. - Mike szeroko się uśmiechnął.
- Idziesz na koncert One Direction? - zaśmiałam się.
- Tak. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. - Spóźnimy się.
- Koncert jest za dwie i pół godziny. Mamy masę czasu.
Mike spojrzał na mnie spode łba i szedł dalej ciągnąc mnie za sobą. Doprowadził mnie do wejścia dla osób z biletami M&G.
- Erm... Mike? Chyba pomyliłeś wejście.
Nie
zwrócił na mnie uwagi. Podał bilety ochroniarzowi. Zamienili dwa słowa
po niemiecku i bilety zostały przedarte na znak, że możemy wejść. Nikogo
prawie nie było. Kolejka do M&G liczyła tylko dziesięć osób. Kiedy
do nich dołączyliśmy miałam okazję znowu zapytać Mike'a co tu robimy.
- Wyjaśnisz mi to?
-
Wszystkiego najlepszego, siostro! - przytulił mnie. - To jest mój
prezent. Dopłaciłem trochę do tego biletu byś mogła spotkać 1D.
Stałam jak wryta.
- Jesteś najlepszym bratem na świecie! - przytuliłam go tak mocno, że chłopak zrobił się siny.
- Udusisz mnie. - zaśmiał się.
Puściłam
go i się odsunęłam. Za nami kolejka była już na prawdę sporych
rozmiarów. Odwróciłam się w stronę ścianki na której będą robione
zdjęcia.
Stanął tam pan w czarnym garniturze.
- Witajcie na M&G! Wielkie brawa dla One Direction!
Rozległy się krzyki. Moje serce zaczęło mocniej bić. Myślałam, że wyskoczy mi z klatki piersiowej.
Ile ja bym oddała za takiego brata! jeny!
OdpowiedzUsuńsuper blog. jeden minus - za krótkie rozdziały, ale ja rozumiem, że zajebistość trzeba ograniczać, tylko jak to wytrzymać, co? :P hahaha, chyba pisze od rzeczy xd
wracając, podoba mi się Twój blog i jestem ciekawa kolejnego rozdziału :)
pisz, a ja czekam :D
pozdrawiam :*
jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie ;)
http://right-now-one-direction.blogspot.com/
<3
OdpowiedzUsuń